Wrzesień, 1932 rok. Lokaj blond gwiazdy Jean Harlow jak co dzień przychodzi do pracy. Kiedy przekracza jednak prób sypialni, potyka się o zmasakrowane ciało jej męża. Paul Bern leży na podłodze w kałuży własnej krwi. Obok znajduje się jedynie przedziwny list pożegnalny, który pozostawił dla żony. Czy hollywoodzki producent Paul Bern na pewno popełnił samobójstwo? Co ostatniego wieczoru robiła Jean Harlow?
Posłuchaj:
Przeczytaj:
Całą historię kariery Jean Harlow znajdziesz tutaj.

Kariera w MGM
Pierwsza platynowa seksbomba Hollywood poznała Paula Berna, kiedy już była rozwódką. Właśnie wyswobodziła się z obciążającego kontraktu z Columbią, a potem w wytwórni Howarda Hughesa i poszukiwała nowych zawodowych wyzwań. Właśnie wtedy zainteresował się nią Paul Bern – producent, reżyser i scenarzysta z wytwórni MGM. Tak mu się spodobała, że chciał, by podpisała z nimi kontrakt. Ostatecznie, po wielu perturbacjach, zmianie wizerunku (za namową szefa studia Louisa B. Mayera) i negocjacjach, Jean podpisała kontrakt na 7 lat.
Jean Harlow stała się kimś przypominającym aktorkę.
– pisała prasa, kiedy jej wizerunek nieco złagodniał.

Zamiast szaleć na imprezach i romansować z młodymi facetami, Jean się też ustatkowała. I tak się dziwnie złożyło, że jej mężem okazał się dwa razy od niej starszy Paul Bern. A Paul Bern był dosłownie synonimem miłosierdzia i dobrego, porządnego obywatela Ameryki. Nikt, absolutnie nikt nie mówił o nim nic złego. Przedstawiano go jako faceta zainteresowanego jej wyjątkową osobowością – nie casanovę, który znalazł sobie młodszą żonę.

Paul nie wypowiadał się w prasie, a jeżeli już coś mówił, to nie podrzucał dziennikarzom powodów do plotek czy skandali. Mówił, że Jean w niczym nie przypomina postaci, które gra i że jest dobra, szczera i uczciwa. Jean z kolei opowiadała:
Poza tym, że kocham go z całego serca, to również go podziwiam za to, jakim jest mężczyzną i przyjacielem.
Pobrali się w czerwcu 1932 roku na krótkiej wizycie w urzędzie stanu cywilnego, a potem długiej konferencji prasowej dla gazet. Paul kupił też dla nich dom – wspaniałą posiadłość w Easton w zachodnim Los Angeles. Dom był duży i ceglasty, położony w zacisznym miejscu i otoczony drzewami. Na posesji był też dosyć spory basen, przy którym Paul spędzał większość swojego czasu poza pracą. Zatrudnili lokaja, gosposię i ogrodnika. Prawdziwa, hollywoodzka sielanka. Niestety nie trwało to długo. Właściwie to trwało to niecałe trzy miesiące.
Paul Bern znaleziony martwy
Poniedziałek, 5 września 1932 roku. 2:50 po południu. Bardzo gorący dzień końcówki lata. Funkcjonariusz policji w Los Angeles odbiera telefon. Po drugiej stronie jest Irving Thalberg – szef produkcji z wytwórni MGM.
Mamy samobójstwo w Easton w West. L.A. Wyślij tam kogoś i zrób to tak cicho i tak szybko, jak to możliwe.
– słyszy w słuchawce. Okazuje się, że owe zajście miało miejsce w posiadłości Jean Harlow i jej męża Paula Berna. I to właśnie Bern jest ową ofiarą samobójstwa.
15 minut później dwóch detektywów Joe Whitehead i Thomas Sketchley przybywa na miejsce. Po przejechaniu bram posiadłości okazuje się, że na podwórku zebrały już niemałe tłumy. Na miejscu są między innymi pan Thalberg z żoną, Louis B. Mayer, dyrektor do spraw reklamy, szef ochrony, fotograf – wszyscy z MGM, a także sekretarka, szofer i cała służba Paula Berna.
Paul Bern został przez policjantów znaleziony w korytarzu przy swojej sypialni całkowicie nagi. Jego ciało leżało tuż obok dużego lustra przy wejściu do toalety w dużej kałuży krwi. Części jego głowy brakowało, a fragmenty mózgu rozbryzgały się po podłodze i suficie. Na ścianie tuż pod sufitem była dziura od postrzału.
Policja znalazła przy nim dwa pistolety: jeden w dłoni, drugi leżący na biurku. Na tym samym biurku, tuż obok broni leżał otwarty pamiętnik z napisanym ma 13 stronie listem pożegnalnym:
Najdroższa droga,
Niestety jest to jedyny sposób, aby naprawić straszne zło, które Ci wyrządziłem i zmyć moje żałosne upokorzenie. Kocham Cię, Paul.
PS: Sama wiesz, że ostatnia noc była tylko komedią.

Kiedy policjanci przeszli w stronę ogrodu, odkryli dosyć dziwne znaleziska. Tuż przy ulubionym leżaku Paula, na którym miał zwyczaj wylegiwać się po pływaniu, znaleziono pustą butelkę po szampanie, jeden kryształowy kieliszek oraz pełno porozrzucanego wokół szkła. Kiedy policja wróciła do sypialni i przeszukała toaletę, znalazła żółty damski kostium kąpielowy w dużym rozmiarze. Zdecydowanie za dużym na drobną Jean. Gosposia powiedziała też policji, że ktoś zjadł ciasto czekoladowe pozostawione w sypialni dla Jean. A Paul… nienawidził czekolady. Wyglądało to tak, jakby Paul przed samobójstwem miał towarzystwo i z owym towarzystwem dosyć miło spędził czas. Ale dlaczego w takim razie chwilę potem się zabił? Zaczęły się więc wstępne przesłuchania.
Tajemnicza kobieta w woalce
Lokaj Paula i Jean opowiedział, że to on jako pierwszy odkrył ciało. Powiedział też policji, że jak każdego poranka, wszedł do domu tylnym wejściem,mijając basen. Zeznał, że dom wydawał mu się zadziwiająco cichy. Poszedł więc na palcach do sypialni Paula. Była całkowicie zaciemniona, więc zwrócił się w kierunku okna, by odsłonić żaluzje. Po drodze potknął się jednak o coś i upadł. Kiedy wstał i w końcu w pokoju zapanowała jasność, zobaczył, że owe coś, o co się potknął, to było zakrwawione ciało jego pracodawcy. Z dziurą w głowie. Oto przed jego oczami stała właśnie makabryczna scena: ktoś zabił Paula Berna. Służba musiała więc kogoś wezwać. Do kogo zadzwonili? Do teściowej Paula – matki Jean – Jean Poe Harlow. A potem od telefonu do telefonu pojawiła się tu cała ekipa z wytworni.

Gosposia zeznała, że poprzedniego wieczoru widziała, jak pod dom podjeżdża limuzyna, z której wysiadła zawoalowana kobieta ubrana cała na czarno. Ogrodnik z kolei powiedział, że tajemnicza kobieta nie tylko odwiedziła Paula, ale też, że słyszał ich kłótnię właśnie w okolicy basenu. Co więcej, następnego dnia widział w okolicy basenu kałużę krwi. Kiedy przyjechała policja, krwi już jednak nie było. Sąsiad Paula, który także był w gronie zebranych, zeznał, że poprzedniego wieczoru on i jego żona słyszeli, jak Paul krzyczał do kogoś na podwórku: wynoś się z mojego życia. Tej samej nocy z niedzieli na poniedziałek wybudził go odgłos samochodu na żwirowym podjeździe przy domu Paula. Kiedy wyjrzał przez okno, zobaczył odjeżdżającą szybko limuzynę.
Gdzie była Jean?
Służba zeznaje też zgodnie, że w niedzielę Paul spał do późna i obudził się koło południa. Wtedy do domu przyjechała też Jean. Strasznie się z nim wtedy podobno pokłóciła i wyjechała stamtąd z płaczem. Podobno nie wróciła też na noc. To był według nich ostatni moment, kiedy Jean była w domu i kiedy widziała Paula żywego.
Tymczasem o tej samej Jean była w innej części Los Angeles w domu swojej matki. Kiedy dowiedziała się o tym, co stało się z Paulem, wpadła w tak wielką rozpacz, że chciała się podobno rzucić z balkonu. Kiedy na miejscu pojawiła się policja, Jean była już napakowana prochami na uspokojenie i pan Mayer zabronił jej rozmawiać z kimkolwiek.
Wezwana do złożenia zeznań następnego dnia Jean musiała opowiedzieć o tym, jak wyglądał ich ostatni weekend i dlaczego ani w niedzielę, ani w poniedziałek nie było jej w domu. Jean zeznała, że większość weekendu spędzili osobno – Paul w ich wspólnym domu, a ona głównie była u matki w drugiej części Los Angeles oraz w pracy (pracowała nad filmem Kaprys platynowej blondynki – z Clarkiem Gablem). Paul spędził sobotni wieczór w domu, a Jean pracowała do późna. Jednak po pracy Jean nie wróciła do ich wspólnego domu. Jej matka poprosiła ją, aby dotrzymała jej towarzystwa u siebie. Jean spędziła więc u matki dwie noce i została u niej na całą niedzielę i poniedziałek. W niedzielę około południa przyjechała tylko na chwilę, żeby namówić Paula na kolacje u jej matki. Mąż jednak ponoć odmówił, więc wróciła do matki sama. Co robił Paul przez te dwa dni? Jean nie wie. Co oznacza ten dziwny list pożegnalny? Tego też nie rozumie.

Zeznania Jean to był niewielki, można by wręcz powiedzieć – żaden trop. Policja zaczęła więc odtwarzać po kolei godzina po godzinie, cały weekend Paula Berna. Jego przyjaciel zeznał, że w sobotę rano on i Paul byli jak codziennie u ich ulubionego barbera. Od barbera do domu Paula miał zawieźć jego szofer – Slickum. No to policja wezwała do siebie szofera. Szofer zeznał, że podczas drogi powrotnej Paul powiedział mu, że skoro Jean pracuje, to on będzie spędzał ten wieczór w domu, czytając pewnie jak zwykle pół nocy scenariusze.
Gosposia zeznała, że Paul chyba faktycznie czytał całą noc scenariusze, bo w niedzielę wstał dopiero w południe. Wtedy do domu przyjechała Jean. Kiedy policja pyta o tę kłótnię, o której gosposia ostatnio opowiadała, to ona była bardzo zaskoczona. Nagle dostała amnezji. Podobnie zresztą jak lokaj i ogrodnik.
Sekcja zwłok Paula Berna
Podczas sekcji zwłok Paula lekarze znaleźli ranę postrzałową oczywiście w głowie tuż nad prawym uchem, oraz rysę po kuli na prawym ramieniu. Typowa rana samobójcza. Resztki prochu wokół rany wejściowej i wewnątrz czaszki. Kula przesunęła się lekko w górę i przeszła na wylot nad lewym uchem, pozostawiając dużą ranę wyjściową. Broń była trzymana blisko głowy – tak brzmiała ekspertyza lekarza. Pojawiło się jednak coś jeszcze. Poza oczywistym brakiem sporej części mózgu, na ciele Paula znalazła się jeszcze jedna zauważalna anomalia. Otóż według lekarza Paul Bern miał…
słabo rozwinięte genitalia jak na 42-letniego mężczyznę.
Czas jego śmierci lekarz określił jako noc z niedzieli na poniedziałek, co najmniej kilkanaście godzin przed oficjalnym przyjazdem policji na miejsce. We wtorek po południu gazety w całym kraju obiegła szokująca wiadomość, która była rozwiązaniem zagadki listu samobójczego. Niektóre gazety cytowały rzekomych przyjaciół Paula, którzy wspominali, że Paul miał bardzo melancholijną naturę i że zdarzało mu się wspominać o samobójstwie. Jedna z gazet przedstawiła też szalone rewelacje jakoby aż sześciu bliskich członków rodziny Paula również w przeszłości umarła właśnie w wyniku samobójstwa. Natychmiast pojawili się też świadkowie, którzy zgodnie głosili, że Jean i Paul Bern, nigdy nie skonsumowali swojego małżeństwa właśnie z powodu dziwnych anomalii w okolicach płciowych Paula.
Henry Bern w Los Angeles
Policjanci prowadzący sprawę niespecjalnie próbowali dochodzić, kim była ta tajemnicza kobieta ubrana cała na czarno. A przecież to MUSIAŁ być ważny świadek. A może nawet jedyny. I właśnie w tym momencie do gry wkroczył… brat Paula – Henry Bern, który na wieść o jego śmierci udał się w podróż do Los Angeles.

Jak można się było spodziewać, dziennikarze natychmiast zaczęli wypytywać go o rzekomą impotencję jego brata. Co na to Henry Bern? Wszystkiemu zaprzeczył. Według niego Paul nie miał ABSOLUTNIE ŻADNYCH anomalii narzadów płciowych. Co więcej – jest na to prosty, niezaprzeczalny dowód. Paul miał już wcześniej żonę. I to przez wiele lat, długo przed tym, jak zaczął robić karierę w Hollywood i długo przed tym, jak poznał Jean Harlow. Niestety ta kobieta popadła w obłęd, więc Paul umieścił ją w ośrodku dla obłąkanych. To był sekret, o którym wiedziało tylko kilku przyjaciół Paula. Czy Jean o tym wiedziała? Henry zapewniał, że tak. Kiedy zszokowani i zadowoleni z takiego obrotu sprawy dziennikarze zaczęli wypytywać o to, kim ta żona była, Henry odpowiedział tylko tajemniczo:
Powiem tylko, że ona żyje.
Co na to MGM? Zaprzeczyło o tym, że wiedziało o jej istnieniu. Wystarczyło jednak tylko godzin, by hollywoodzcy reporterzy doszli do tego, że dawna żona Paula mieszkała przez 10 lat w hotelu w Nowym Jorku, że otrzymywała od Paula regularne czeki, że widywali się co najmniej raz w roku i że w maju tego roku przeprowadziła się do San Francisco. Była więc w Kalifornii – BARDZO BLISKO zdarzenia.

Już następnego dnia o 10 rano dziennikarze, a za nimi w ogonie policja z Los Angeles tłoczyli się w holu hotelu Plaza z San Francisco, poszukując rudowłosej Pani D. Millette. Jak się jednak okazało, pani Millette w hotelu nie było. Kierownik hotelu zeznał, że we wtorek (czyli dzień po śmierci Paula) jak gdyby nigdy nic zeszła do lobby, zostawiła swoją torbę w recepcji i wyszła, mówiąc że udaje się na małą wycieczkę, ale niedługo wróci. Od tamtej pory nikt jej nie widział. Policja dowiedziała się też, że w środę rano do hotelu przyszedł list skierowany do Pani Dorothy Millette z logo MGM na kopercie. List, którego Dorothy nie zdążyła odebrać. Co było w środku? Wiadomość o nieznanej publicznie zawartości od Irene Harrison – sekretarki Paula Berna. W środku był też czek na 160 dolarów.

Jak udało się wyśledzić policji, żona Paula wykupiła bilet na statek Delta King. Statek, który z 6 września (czyli dzień po śmierci Paula) płynął z San Francisco do Sacramento. Niestety, zanim policja dotarła do Scaramento, statek Delta King już dawno zacumował do brzegu, a pasażerowie zeszli na ląd. Tyle że policja z Los Angeles nie miała pojęcia, że w tym samym czasie policja z Sacramento też bada właśnie statek Delta King. Dlaczego? Otóż załoga statku wezwała ich, bo… zaginął im po drodze pasażer. Jeden z członków załogi, który sprawdzał statek po zacumowaniu w Sacramento, znalazł przewieszony przez balustradę damski płaszcz i buty. Sądzili, że ktoś mógł wypaść za burtę. Tym kimś, okazała się oczywiście Dorothy Millette, była żona Paula Berna.

Łóżko w jej kabinie było lekko roztrzaskane. Policja znalazła tam torbę podróżną, wewnątrz której były drogie sukienki z nowojorskimi metkami, pasującymi do płaszcza i… pusty żółty pokrowiec na kostium kąpielowy. Taki sam kostium kąpielowy, jaki znaleziono w łazience uśmierconego Paula Berna. Załoga zeznała tylko, że tego ranka rudowłosa kobieta o nazwisku Millette zjadła kolację w restauracji na statku, po czym wróciła do swojego pokoju. Jeden z pasażerów przypomniał sobie, że kiedy około 2:30 w nocy wyszedł na papierosa i spojrzał w górę na taras obserwacyjny, zobaczył kobietę, która przechadzała się w tę i z powrotem.

A co na te wszystkie rewelacje Jean Harlow? Ona twierdziła, że nie miała pojęcia o tym, że Paul miał wcześniej żonę. Z tym z kolei absolutnie nie zgadzał się brat Paula, który przekonywał wszystkich, że w domu Paula wśród rodziny wspominało się o Dorothy – także w obecności Jean. Na oficjalnej konferencji prasowej zorganizowanej przez MGM Henry Bern opowiedział więc historię byłej żony Paula, Dorothy Millette.
Kim była Dorothy Millette?
Dorothy urodziła się we Francji około roku 1890, a kiedy miała kilka lat, wyemigrowała z rodziną do USA. Poznali się z Paulem w Toronto w Kanadzie, tam też wzięli ślub, a następnie zamieszkali w Nowym Jorku. Byli ze sobą około 10 lat – pomiędzy 1910 a 1920 rokiem, czyli jakieś 15 lat przed małżeństwem Paula z Jean. Mniej więcej właśnie przed rokiem 1920 Dorothy zaczęła okazywać pierwsze objawy choroby psychicznej. Trafiła do zakładu Blythewood Sanitorium w Greenwich w stanie Conneticut. To miejsce w latach 50 straciło wszystkie swoje archiwa, więc już nigdy się nie dowiemy, dlaczego dokładnie się tam znalazła. Po wypisaniu z ośrodka Paul załatwił jej pokój hotelowy w Nowym Jorku. Od tamtej pory co miesiąc tydzień jej 350 dolarów i regularnie odwiedzał. W maju 1932 roku Dorothy przeprowadziła się do San Francisco z powodu pogody.

Pierwsze dwa testamenty sporządzone przez Berna uwzględniały zgodnie Dorothy jako jego żonę. To ona miała otrzymać większość jego majątku, a także rentę w wysokości 1200 dolarów miesięcznie. Jednak jego ostatnia wola datowana na lipiec 1932 rok przekazywała już cały majątek Berna właśnie Jean. Dla Dorothy nie zostawił nic. Okazało się jednak, że tuż po poślubieniu Jean, Paul wykupił polisę ubezpieczeniową na życie Dorothy, określając ja w dokumentach jako swoją ŻONĘ. Nie byłą żonę. Żonę. Niektóre źródła twierdzą bowiem, że Paul teoretycznie miał dwie żony. Jego ślub z Dorothy miał miejsce w Kanadzie, bo to właśnie tam mieszkali przed przeprowadzką do Nowego Jorku. Jean poślubił już w Kalifornii, ponad 10 lat później. Całkiem możliwe, że w tamtych czasach to nie było tak dobrze uregulowane i jakimś cudem Paul Bern był bigamistą z dwiema żonami – każdą w świetle prawa innego kraju.
Majątek wychodzi na jaw
Tyle że tego majątku było… niewiele. I to bardzo niewiele. Potrafił robić dobre wrażenie i pod przykrywką w postaci szofera, wielkiej willi z basenem i prywatnego lokaja Bern był… spłukany. Na tyle spłukany, że kiedy Jean odziedziczyła po nim tę wielką fortunę, musiała zapłacić ponad 20 tysięcy dolarów zaległych rachunków. Nie licząc kredytu hipotecznego, który zaciągnął na ich wspólny dom. Okazało się, że to Jean utrzymywała Paula – na pewno nie było odwrotnie. Na dwóch kontach bankowych miał łącznie 4000 dolarów.
W jego rachunkach z ostatniego czasu widoczne były głównie opłaty za ubrania, lekarza, jedzenie i kwiaty dla Jean. Ale w tych rachunkach pojawiło się cos jeszcze. 10 września konto Paula zostało obciążone tytułem Transport Los Angeles do San Francisco za 94 dolary. Tyle że 10 września na tym świecie nie było przecież ani Paula, ani Dorothy. Konto mogło być oczywiście obciążone z kilkudniowym opóźnieniem. Możliwe, że Paul opłacił swojemu gościowi limuzynę ze swojego domu do San Francico. Możliwe też jednak, że ten rachunek był sfalsyfikowany.

Justification
Tymczasem owdowiała Jean Harlow tydzień po śmierci Paula Berna wróciła na plan Kaprysu Platynowej blondynki. Wytwórnia wiedziała, że jej przyszłość leży teraz w rękach fanów – jeśli prasa będzie pisać o niej dobrze, fani zapomną, a Jean pozostanie na szczycie. Jeśli prasa będzie ją oskarżać, Jean będzie w oczach widzów skończona. Rozkazując jej wrócić tak szybko do pracy, mieli szansę zarobić na niej po raz ostatni. Co Jean na to wszystko? Wiele powiedzieć chyba nie mogła. Wróciła potulnie na plan, a prasie udzieliła w sprawie męża tylko jednego, jednego, enigmatycznego wywiadu.

W sobotę policja uzyskała w końcu pozwolenie na przeszukanie walizki, którą Dorothy zostawiła na przechowanie w hotelu Plaza w San Francisco. W środku pomiędzy ubraniami, luksusowymi kapciami, bielizną i książką o stenografii znalazł się… cały plik listów i notes. Co było w listach? Korespondencja z biura Paula z pieczątką MGM. Wszystkie listy były bardzo formalne i pisane bezosobowo. Kilka z tych listów trafiło oczywiście do prasy. W jednym na przykład była grzeczna prośba o to, aby Dorothy nie przyjeżdżała do Hollywood. Datowana na kilka tygodni przed śmiercią Paula. Inny z kolei zawierał czek. Jeszcze inny – i tutaj się robi ciekawie – miał tylko jedno słowo napisane w dziwnym języku. Tyle że szybko ktoś bystry wpadł na to, że to nie był inny język, a zwykły angielski, ale pisany w lustrzanym odbiciu. Kiedy detektyw przyłożył kartkę do lusterka, przed oczami ujawnił mu się wyraz Justification. Można to tłumaczyć zarówno jako usprawiedliwienie, uzasadnienie czy oczyszczenie, ale też: motyw. O co chodziło? Policja nie miała pojęcia.
Sprawa odgrzebana po latach
Śledztwo trwało całymi miesiącami i właściwie poza kolejnymi medialnymi plotkami, nic szczególnego się nie działo. Dopiero 14 stycznia 1933 roku, 4 miesiące później, dwóch japońskich rybaków znaleźli nad brzegiem dopływu rzeki Sacramento tuż pod Walnut Grove ciało kobiety. Jakaś spuchnięta, ubrana na czarno postać unosiła się na wodzie zaplątana w gałęzi wierzby. Ciało zostało zidentyfikowane jako Dorothy Millette, poszukiwana od kilku miesięcy pierwsza żona Paula Berna. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta utonęła. Jej śmierć uznano za samobójstwo – celowe wyskoczenie za burtę statku. Koroner poświadczył, że trzydziestokilkuletnia Dorothy Millette zginęła 7 września 1932 roku. Dzień po Paulu.
I na wiele lat wszyscy o tym wszystkim zapomnieli. Dopiero w 1990 roku producent filmowy Samuel Marx, który by dawnym kolegą z MGM Paula Berna, opublikował książkę, która stawiała całą sprawię w nieco innym świetle. A że facet miał dostęp do wielu niewygodnych faktów, źródeł i osób z MGM, to na na światło dzienne wyszło troszkę więcej szczegółów.
Do dziś nie wiemy, gdzie ciało Paula zostało znalezione tak naprawdę. Sąsiad widział, jak około 3 nad ranem spod domu Paula odjeżdża limuzyna. Tylko że potem wyszło na jaw, że nie była jednak jakaś tam limuzyna, a limuzyna MGM opłacona przez samego Paula. A przynajmniej przez kogoś, kto miał dostęp do konta Paula. Wiemy, że ta limuzyna odjechała w nocy i wiemy, że miała jechać do San Francisco. Tak przynajmniej było napisane na rachunku.
List samobójczy? Czy aby na pewno?
Ile czasu minęło pomiędzy przyjazdem na miejsce śmierci Paula ludzi z MGM do czasu przyjazdu policji? Sześć godzin. Co przez te 6 godzin robiły wielkie głowy z wytwórni MGM? Wiele źródeł podaje dziś, że to sam Louis B. Mayer znalazł ten notatnik z listem pożegnalnym, ale nie w sypialni ale zupełnie innej części domu. Wtedy w głowie pojawił mu się plan. Podłoży ten notatnik tuż obok ciała zmarłego, tak żeby to wyglądało na list pożegnalny samobójcy. Samobójcy, który przeprasza swoją żonę i zawstydzony swoim intymnym mankamentem postanawia zakończyć swoje życie. Tyle że Mayer nie przewidział jednego. To nie był żaden notatnik, a księga gości. Do dzisiaj nie wiadomo kto ten list napisał, ale wiadomo, że na pewno nie napisał go Paul. Bo to nie było nawet jego pismo.
Po latach wyszły też na jaw szczegóły z tajnego spotkania na szczycie w poniedziałek tuż po całym tym wypadku. Spotkanie odbyło się w siedzibie MGM i brali w nim oczywiście udział wszyscy kierownicy na czele z Mayerem. Kilka godzin spędzali na tworzeniu własnego scenariusza. No i wtedy wymyślili rzekome problemy seksualne Paula jako solidny powód na samobójstwo. Ktoś wpadł na pomysł, żeby przekupić lekarzy, którzy robili sekcję zwłok, żeby wypsnęła im się informacją o anomaliach na ciele zmarłego. Ich celem było odwrócenie uwagi od Jean – czy była w to zamieszana, czy nie. Żeby tego było mało, okazało się, że w połowie sierpnia, na dwa tygodnie przed śmiercią Paula, on i Jean udali się z wizytą do San Francisco. Po co? Podobno tego dnia spotkali się z Dorothy w hotelu Plaza.
Kto zabił Paula Berna: teoria 1
Najpopularniejsza teoria na temat tej sprawy jest taka, że Paula zabiła Dorothy, żona numer jeden. Niektóre źródła mówią, że kilka miesięcy wcześniej Dorothy szantażowała Paula, na co MGM zareagowało ostro, próbując zmusić ją, by wyjechała do Meksyku. Nie wyjechała. Stąd w torbie podróżnej Dorothy znalazło się tyle listów i czeków od MGM sprzed śmierci Paula – to był dowody na to, iż MGM chciało ją przekupić i zmusić do wyjazdu z kraju.
Ci, którzy wierzą w tę wersję wydarzeń uważają, że Paul wiedział, że Dorothy przyjedzie tego wieczoru. To dlatego opłacił jej limuzynę MGM, która z San Francisco przyjechała do jego domu w LA. Wieczór zaczął się miło, pływali, pili szampana i dobrze się bawili. Dopóki nie zaczęli się kłócić. Kiedy pracownicy Paula zbierali się do wyjścia, między tą dwójką wybuch kłótnia. To wtedy gosposia słyszała to słynny krzyk Paula: wynoś się z mojego życia. Około 2 w nocy Paul zamówił dla swojego gościa limuzynę powrotną. Wrócili więc z Dorothy do domu, by się przebrać w suche ubrania. W szufladzie w sypialni Paul zawsze miał jeden ze swoich dwóch pistoletów. I właśnie wtedy Dorothy miała po tę broń sięgnąć i nacisnąć spust. Potem w szoku zostawiła w łazience swój kostium kąpielowy i wybiegła do właśnie podjeżdżającej limuzyny. Następnego ranka wykupiła bilet na statek Delta King do Sacramento.

Jakie według tej wersji wydarzeń były motywy Dorothy? A no była zła: po pierwsze za to, że Paul umieścił ją w tym ośrodku, a po drugie, że znalazł sobie drugą, młodszą żonę. Tyle, że wiemy, iż Paul cały czas ją utrzymywał oraz że ich stosunki były dobre. Ciekawą sprawą jest też ta cała choroba psychiczna Dorothy. Oczywiście oficjalna wersja wydarzeń potwierdza jej wieloletnią chorobę psychiczną (chociaż nie wiemy co to była za choroba), to Blythewood Sanitarium (miejsce, gdzie trafiła Dorothy) w rzeczywistości nie było żadnym szpitalem psychiatrycznym, ale raczej czymś w rodzaju połączenia placówki dla osób z zaburzeniami psychicznymi oraz ośrodka odwykowego dla bogatych. Nie ma żadnych dowodów na to, że miała jakąkolwiek chorobę psychiczną. Równie dobrze mogła przebywać w tym ośrodku z powodu problemów z alkoholem albo lekami.
Pewne jest, że Dorothy zdecydowanie była na pokładzie statku Delta King. Tylko czy na pewno popełniła samobójstwo? Na to świadków nie ma. Według tej spekulacji, owszem, to Dorothy sfrustrowana, porzucona i zazdrosna, zabiła Paula. Ale nie zabiła siebie. Ludzie z MGM jakoś dowiedzieli się, że kupiła bilet na statek do Sacramento i postanowili ją uciszyć. Niektórzy spekulują więc, że ktoś jej za tę burtę pomógł wypaść. A potem podrzucił do jej kabiny pokrowiec na żółty kostium kąpielowy.
Kto zabił Paula Berna: teoria 2
Według drugiej teorii Paula zabiła Jean. Wiemy, że Jean nie raz w tej sprawie kłamała. Ci, którzy wierzą w tę wersję wydarzeń, snują przypuszczenia, że Jean była zmuszona do poślubienia Paula i wcale nie była z tego powodu zadowolona. Być może Jean wcale nie pojechała na weekend do matki, bo poprosiła ją o to matka, ale właśnie dlatego, że poprosił ją o to Paul. On też nie kochał Jean i zaprosił w tajemnicy Dorothy do siebie.
Być może w niedzielę wieczorem wróciła po cichu do domu i zobaczyła, jak Paul baluje z byłą żoną? Była jeszcze jedna opcja. Dorothy nigdy nie było u Paula. A na pewno nie w tamten weekend. I tajemniczą kobietą w woalce nie była Dorothy, a właśnie Jean. Ale czy gdyby gwiazda filmowa chciała zabić swojego męża, to aby na pewno robiłaby to własnymi rękami?
Kto zabił Paula Berna: teoria 3
Jeszcze inna teoria mówi, że Paula nie zabiła ani Jean, ani Dorothy, tylko… matka Jean. Krążyły pogłoski o tym, że była wścibska, kontrolująca i zdecydowanie nie lubiła swojego zięcia. Co więcej, miała naprawdę sporo władzy. To przecież do niej zadzwoniła gosposia po znalezieniu ciała. Jean żyła ze swoją matką bardzo blisko. Nie ma więc żadnych wątpliwości, że gdyby Jean i Paul mieli jakieś problemy, matka by o tym wiedziała. Co więcej, matka Jean była jedną z nielicznych osób, które wiedziały, że Paul jest w rzeczywistości spłukany. Mielibyśmy więc motyw – ochrona córki. Żeby tego było mało, Jean przed Paulem umawiała się z gangsterem znanym jako Al Capone z New Jersey. I ten gangster żył w całkiem dobrych stosunkach z matką Jean. Miała więc w razie czego kontakty do osób od tak zwanej czarnej roboty. Właśnie dlatego poprosiła Jean, żeby w ten weekend przyjechała do niej. Bo wiedziała, co wydarzy się w jej domu.
Tą kobietą w czarnej woalce mogła być też oczywiście matka Jean. Ale mogła to być też Dorothy, która wcale nie zabiła Paula, ale byłą świadkiem, jak ktoś go zabija. Wiemy, że limuzyna, która odjechała z domu Paula w poniedziałek nad ranem, opłacona była na nazwisko Paula. Ale czy na pewno to był właśnie Paul? Tego nie wiemy. I kiedy Dorothy próbowała uciec do Sacramento statkiem, ten ktoś dopadł i ją.

Czy w domu Paula Berna straszy?
Do dziś krążą plotki o tym, że w posiadłości, w której zmarł Paul Bern – straszy. Podobno po sprzedaniu domu w basenie utopiły się dwie osoby, a kolejni właściciele byli świadkami dosyć nietypowych wydarzeń. W tym domu w latach 60 mieszkała nawet Sharon Tate – przyszła wtedy żona Polańskiego, która zostanie zamordowana w 1969 przez klan Mansona. Ponoć sama doświadczyła kilku paranormalnych sytuacji i widziała tajemniczą postać mężczyzny w sypialni i na schodach. Ową postacią miał byc oczywiście sam Paul Bern.

Do dziś nie wiadomo co się tam właściwie stało w 1933 roku. Ta historia to kolejny smutny przykład na to, jak łatwo można było w tamtych czasach manipulować wizerunkiem dosłownie każdego. Paul Bern w ciągu kilku dni z przykładnego męża stał się żałosnym impotentem o ponurej naturze. Co się wydarzyło w domu Jean Harlow – czy Paul Bern naprawdę popełnił samobójstwo? A może ktoś mu w tym pomógł?