Miała wszystko, czego pragnęli mężczyźni i jednocześnie wszystko, czego nienawidziły ich żony. Zniewalała ekranowych partnerów, nie nosiła bielizny i prowokowała katolickie środowiska Ameryki. Jej blond włosy uczyniły z niej pierwszą seksbombę Hollywood. Podziwiała ją sama Marilyn Monroe – to przez Jean zafarbowała swoje włosy na platynę. Platynę, która ostatecznie najprawdopodobniej pozbawiła 26-letnią Jean życia. Kim była w rzeczywistości Jean Harlow? Ta prawdziwa JEAN HARLOW poza ekranem?
Grzeczna Jean Harlow z grzecznego domu
Jean, a raczej Harlean Harlow Carpenter nie miała ciężkiego dzieciństwa, biedy w domu, nie przeżyła ciężkiej wojny, nie miała imigranckich korzeni. Jej historia była mało podniecająca – ot, dziewczyna z dobrego, amerykańskiego domu z równie dobrze usytuowanymi dziadkami. Ojciec dentysta, matka niedoszła aktorka, której nie udało się w niemym jeszcze Hollywood. U szczytu jej kariery prasa pisała:
Ma przewagę urodzenia i edukacji, której zwykle nie miały ambitne odtwórczyni głównych ról
Mała, jasnowłosa dziewczynka urodziła się w 1911 roku i jej największym nieszczęściem był rozwód rodziców i mieszkanie w internacie. Do czasu, aż podczas wakacyjnego obozu nie nabawiła się infekcji nerek. 15-letnia wtedy Harlean przeszła niewykryte zapalenie nerek, które ponad sto lat temu oznaczało dużo gorsze skutki niż dziś. Nastolatka była jednak zbyt pochłonięta podbijaniem młodzieńczych serc płci przeciwnej, żeby choć trochę przejąć się chorobą.
Na efekty nie trzeba było czekać. Już rok później wyszła potajemnie za mąż. Pierwszym „wybrankiem życia” okazał się cztery lata starszy chłopak z równie bogatego domu co ona sama. Kiedy rok później jej wreszcie dorosły mąż dostał porządny zastrzyk gotówki z funduszu powierniczego, Jean rzuciła szkołę i nalegała na przeprowadzkę do centrum wszystkiego. Do Hollywood.
Witaj, Hollywood
Pierwsze lata na zachodnim wybrzeżu przetrwała w oparach dymu papierosów i narkotyków. Nie szukała sposobów na zdobycie sławy, trudno w ogóle dojść do tego, czy o tej sławie w ogóle marzyła. Jak mówi oficjalna wersja wydarzeń (wytwórnie filmowe na potrzeby public relations zwykły przeinaczać przeszłość swoich podopiecznych, by bardziej pasowała do ich gotowego wizerunku) została odkryta przypadkiem. Kiedy odwoziła swoją koleżankę do pracy w studiu Fox, na parkingu zauważył ją jeden z reżyserów i zaprosił na zdjęcia próbne. W Foksie nie wyszło, ale kiedy jej matka dowiedziała się o tym zdarzeniu, przekonała Jean, by próbowała gdzieś indziej. Tak podpisała swój pierwszy aktorski kontrakt, a potem całkiem płynnie zagrała w kilku nieznaczących filmach.
„Sława” uderzyła jej do głowy. Zmieniła imię i nazwisko na panieńskie nazwisko jej matki. Od tej pory w rodzinie były dwie Jean Harlow: mama Jean i baby Jean. W 1929 roku rozwiodła się z mężem. Była piękna, młoda, prawie znana i najważniejsze – wolna.
W szponach Howarda Hughesa
Na planie jednego z filmów dostrzegł ją łowca talentów, pracujący dla 23-letniego Howarda Hughesa. Hughes był dosyć ekscentryczną postacią, znaną z tego, że ma pieniądze i inwestuje w filmy. Pracował właśnie przy Aniołach piekieł – filmie który pochłonął kolosalny budżet (4 miliony) i był kręcony dwukrotnie (pod koniec nagrań wersji niemej producent zdecydował, że lepiej będzie go udźwiękowić). Przez pół roku szukał idealnej kobiety o blond włosach, która miała zagrać główną rolę. Od razu zakochał się w wizerunku Jean. A w szczególności – w jej jasnych, niemal białych włosach.
Jasne toffi, czyli blond panika opanowuje Amerykę
Tak zaczęła się ogólnokrajowa sensacja. Wszyscy zakochali się w tej młodziutkiej świeżynce o włosach w niespotykanie jasnym kolorze. Epopeje pisano do jej falowanych pukli, porównując je do jasnego, słonego toffi. Hughes był bardzo dobrym biznesmenem, ale jeszcze lepszy marketingowcem. Po tym, jak szybko podpisał z Jean Harlow kontrakt na kolejne 5 lat, ogłosił konkurs. Oferował 10 tysięcy dolarów kobiecie, której uda się uzyskać na głowie odcień identyczny jak jego gwiazdeczka.
Kraj opanowała prawdziwa panika. Nie było wtedy ani bezpiecznych jasnych farb, ani rozjaśniaczy do włosów. Fryzjerzy i młode dziewczyny eksperymentujące w domowych warunkach prześcigali się w kolejnych, niebezpiecznych mieszankach. Wyłysiałe, ogolone głowy i płaczące nastolatki – dziś ta historia okryta jest legendą. Prawdziwa blond panika.
Jedno było jednak pewne – wszyscy dowiedzieli się o Jean Harlow. Po latach na temat jej włosów wypowiedział się rzekomy twórca całego zamieszania – fryzjer gwiazd Alfred Pagano. Chociaż Jean twierdziła, że platyna jest całkowicie naturalna, bardziej prawdopodobne, jednak że tak jasny efekt faktycznie był wynikiem wybuchowych testów na żywym organizmie. Podobno kolor zawdzięczała mieszance nadtlenku wodoru, amoniaku wybielacza i mydła.
Tworzyliśmy nowy typ kobiety. To był pierwszy, prawdziwy glamour. Podczas malowania pytałem jej „boli Cię?” A ona na to „Troszkę”.
Drapieżna Jean Harlow skradnie Ci męża
Jednak Jean Harlow była czymś więcej niż sensacyjnym kolorem włosów. Była ucieleśnieniem seksu w czasach przed kodem Haysa. Dominowała na ekranie i chociaż recenzje jej gry aktorskiej pozostawały wiele do życzenia, to ona grała coraz więcej. Mężczyźni kochali ją coraz mocniej, kobiety coraz silniej nienawidziły. Prawdziwą sławę przyniosły jej dwie role dla wytwórni, które wypożyczyły Jean od Hughesa. We Wrogu publicznym numer 1 (1931) oraz Platynowej blondynce (również 1931) wcieliła się właściwie w jedną i tę samą postać. Seksowną, pewną siebie wyzwoloną kobietę, dla której faceci zostawiają swoje żony i całkowicie szaleją.
Te postaci sprawiły, że Ameryka plotkowała. Postać Jean Harlow właściwie nie schodziła ze świecznika. Jean Harlow nie nosi majtek, Jean Harlow je sałatę, Jean Harlow prowokuje komentarze, Jean Harlow skradnie Ci męża, jak tylko nie będziesz patrzeć. Trudno powiedzieć, jaka była w prawdziwym życiu. Po jej śmierci znajomi wspominali, że lubiła chodzić w spodniach, a prywatnie nazywaną ją baby. Dziecinka o kobiecych kształtach. Właściwie miała zaledwie osiemnaście lat.
Domowy wizerunek platynowego wampa
Producenci bali się, że jeśli tak długo pójdzie, kobiety całkowicie znienawidzą ich gwiazdę. Potrzebowała szybkiej zmiany wizerunku, udowodnienia, że ekranowa kokietka to tylko filmowa kreacja. W magazynie „Photoplay” pojawił się nawet artykuł o przyciągającym tytule Zdemaskować Jean Harlow. Gazety zaczęły pisać, jaka jest ta „prawdziwa” Jean, kiedy gasną filmowe światła. Wyczytać można było w nich, że osiemnastolatka nie chodzi na hollywoodzkie imprezy, lubi spędzać czas w domu, skromnie się nosi i nie tyka alkoholu. Tymczasem jej wypsnęło się wyznanie:
Nie znoszę Hollywood. (…) Po prostu nie mogę być sobą.
Kolejna ofiara wizerunkowej propagandy? I to dosłownie. Do dziś nie wiemy, czy bliżej było jej do ladacznicy z klasą, czy raczej roześmianej blondynki z Kansas City.
Paul Bern – mąż numer dwa
Dzięki producentowi MGM, Paulowi Bernowi, Jean została wykupiona przez kolejną wytwórnię. Praca na pełen etat przez siedem lat oznaczała sporą stabilność. Zmiany jej wyglądu i opinii publicznej tylko przybrały jednak na sile. Przefarbowano jej włosy. Nowe, rude włosy wzbudziły taką sensację, że przyćmiła gwiazdę filmu Żona z drugiej ręki – Joan Crawford. Wraz z nowym wyglądem, recenzje krytyków też zmieniły orientację. Nagle stała się aktorką.
Równie nagle znów stała na ślubnym kobiercu. Wybrankiem jej serca był sam Paul Bern. Stary kawaler, wiek: 42 lata. Ale Jean publicznie rozpływała się nad jego intelektem: Mam gdzieś jego ciało, kocham jego umysł.
Ta wypowiedź nabiera na absurdalności, kiedy poznamy historię Berna. A właściwie jego niezwykle tajemniczej śmierci. Otóż 6 września 1932 roku Paula odnaleziono martwego w ich wspólnym domu. Leżał nago z postrzeloną głową obok lustra. Obok niego leżał enigmatyczny list napisany rzekomo przez denata:
Niestety, tylko w ten sposób mogę naprawić to straszne zło, które Ci wyrządziłem i zmyć moje żałosne upokorzenie. PS: Sama wiesz, że zeszła noc była tylko komedią.
W tym czasie Jean była na kolacji u rodziców, a gdy dowiedziała się o wypadku, próbowała rzucić się z balkonu. Jedno było jednak pewne. Jean Harlow z upadłej gwiazdy stała się ofiarą. Przynajmniej tak pod czujną kontrolą wytwórni relacjonowała to prasa. Jean bardzo kochała swojego męża, chociaż, jak podały potem media – był impotentem. Co więcej, na jaw wyszło, że Mr Bern miał już żonę, z którą według prawa nie wziął nigdy rozwodu. Jeden ze świadków całego zdarzenia miał potem zeznać, że widział tajemniczą kobietę, która miała rzekomo wychodzić z domu małżeństwa feralnej nocy.
Kilka dni później prasa doniosła, że ubrania drugiej żony Berna, czyli Dorothy Millette znaleziono na balustradzie parostatku, który płynął do Sacramento. Samobójstwo? Jeszcze jedna rewelacja poszła w publiczny obieg – Dorothy miała rzekomo poważne problemy psychiczne. Co ciekawe, Jean sama wyszła z inicjatywą, by Dorothy Millete pochować pod nazwiskiem Bern i sama zapłaciła też za nagrobek.
Młoda wdówka w Hollywood
Jean Harlow w wieku 21 lat była już nie tylko rozwódką, ale też wdową. Kilka dni po śmierci męża zwarta i gotowa do pracy stawiła się jednak na plan filmu Red Dust (polski tytuł to Kaprys platynowej blondynki), gdzie grała obok Clarka Gable’a. Sześć tygodni później film wyszedł na ekrany film i stał się prawdziwym finansowym hitem. Jean Harlow znów była na fali. Wytwórnia prężnie działała, żeby skandal wokół sprawy Berna przekuć na sukces, a postać Jean oddzielić od jej przeżyć w życiu realnym. Trzeba jednak przyznać, że całkiem zręcznie wykorzystali rozgłos wokół jej nazwiska.
MGM miało co do niej już swój plan. Kolejne małżeństwo. Tym razem dużo bardziej tajemnicze niż poprzednie. Celem wytwórni miała być jednak jakaś osoba z wewnątrz – ktoś z jednej strony godny zaufania, z drugiej pozbawiony skazy w życiorysie. Wybrali operatora filmowego Harolda Rossona, który był od niej dwa lata starszy. Zaledwie rok po śmierci Berna, Jean Harlow i bogu ducha winny Harold Rosson „w tajemnicy” stanęli na ślubnym kobiercu. Wielka miłość? Przeczy niestety temu wiele okoliczności. MGM rozdmuchało sprawę kosztownego pierścionka zaręczynowego, któremu Jean publicznie zaprzeczyła. Po drugie, Rosson na przyjęciu dla prasy wydawał się tak zaskoczony nową żoną, że sam opowiadał dziennikarzom, że to nie może być prawda. Osiem miesięcy po ślubie byli już rozwiedzeni.
Ostatnia próba zmiany wizerunku
Niestety machina plotkarska ruszyła i zamierzała zebrać ofiary. Role kobiet okrytych złą sławą, dziwne okoliczności śmierci męża i zaaranżowane małżeństwo nie służyły PR-owi Jean. Jako pierwsi na poważnie zbuntowały się organizacje katolickie. Legion Przyzwoitości zagroził wytwórni, że albo zrobią z niej przyzwoitą panią, albo zaczną bojkotować jej filmy. I chociaż dziś trochę to bawi, to w tamtych czasach MGM naprawdę mieli się czego obawiać. Natychmiast wzięli się za zmianę. Najpierw tytułów filmów na mniej dwuznaczne, a potem – nie po raz pierwszy zresztą – wizerunek Jean Harlow. Jej włosy przemalowano na bardziej stonowany blond, co więcej publicznie widywano ją z Williamem Powellem, niezwykle szanowanym w branży eleganckim facetem.
Zdawało się, że zmiana wychodzi jej na dobre. Z dziewczyny, która nie umie grać, stała się aktorką, która gra w filmie nominowanym do Oscara. Prywatnie jednak nie układało się tak dobrze. Jean wpadała w coraz większy alkoholizm. Wyglądała coraz gorzej. Kiedy pisano o niej w prasie, wykorzystywano stare zdjęcia ze świetnych platynowych czasów. Czuła się coraz gorzej. Skarżyła się matce, ale ta – zupełnie jak w czasach dzieciństwa – bagatelizowała jej stan. Dopiero gdy zemdlała na planie, Powell wysłał ją do lekarza.
Jakbym całował trupa
-miał powiedzieć partnerujący jej Gable.
Ikona odchodzi
W końcu nadeszła diagnoza. Mocznica. Jej nerki nie pracowały już od dawna. Infekcja nerek z dzieciństwa, alkoholizm i wybielanie włosów wybuchową mieszanką chemikaliów doprowadziły ją do śmierci. 7 czerwca 137 roku zapadła w śpiączkę, z której nigdy nie przyjdzie się jej wybudzić. I chociaż we wstępie zapytałam, kim była prawdziwa Jean Harlow, to sama tego nie wiem. Nikt nie wiedział, jaka naprawdę była Jean. Jej wizerunek zmieniano niemal co roku – raz podrywała żonatych facetów, by za chwilę nosić spodnie i uwielbiać rodzinne obiadki. Zdaje się, że im bardziej próbuje się uchwycić w niej moment szczerości, tym bardziej się ona wymyka.
Po codzienną dawkę filmowych smaczków wpadaj na: