Ludzie kina

Gregory Peck – poczciwy głos brudnej Ameryki

Gregory Peck

Chociaż ma w życiorysie romans z koleżanką z planu, to Ameryka uznawała go za wzór wszelkich cnót. Aktora, faceta, męża, ojca idealnego. Kiedy grał akurat czarny charakter, prasa pisała, że bierze urlop od przyzwoitości. To on wcielił się w wynoszonego na piedestał Atticusa Fincha w Zabić drozda – najbardziej poczciwego bohatera w historii kina. Tyle że Gregory Peck wcale nie grał Fincha. Gregory Peck był Finchem. 

Buntownik? Nic z tych rzeczy

Obyś miał jedzenie i szaty, miękką poduszkę na głowę; obyś był 40 lat w niebie, zanim diabeł się dowie, że umarłeś – cytował czasem stary, irlandzki toast. Ale on nie musiał martwić się o diabła. Urodził się 5 kwietnia 1916 roku w San Diego i od tamtego dnia jego życiorys miał zdaje się tylko jedną rysę. Był synem miejscowego aptekarza irlandzkiego pochodzenia oraz byłej operatorki telefonicznej. Matka nadała mu imię Eldred, które losowo znalazła w książce telefonicznej. Jednak to małżeństwo przetrwało ledwie kilka lat. 4-letni Gregory oglądał rozpadający się związek rodziców i jedno z jego pierwszych wspomnień dotyczyło właśnie miotania się między domami matki i ojca. Ostatecznie zamieszkał z babcią, w niewielkim bungalowie w dzielnicy La Jolla. To właśnie ona jako pierwsza zabierała go do kina.

Młody Gregory Peck

Nie był żadnym niesfornym chłopakiem, żadnym buntownikiem, nie uciekał ze szkoły, nie robił nikomu problemów. Na pewno wiele zawdzięczał katolickiej, wojskowej szkoły z internatem, do której kilkunastoletniego Grega zapisali rodzice. Miał otrzymać solidną dawkę dyscypliny, bo, jak mówili rodzice, w La Jolla dostawał zbyt dużo swobody. Własny pies, rower i kino to było za dużo. Więc chłopak przestał się bawić i zamiast tego brylował w sporcie i nauce.

Mam na imię Gregory

Chociaż podziwiał na ekranie pierwsze filmowe gwiazdy, to nawet przez chwilę nie marzył o tym, by samem zostać aktorem. Jego ambicje sięgały wyżej. Chciał zostać lekarzem. Zapisał się nawet na medycynę na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkley, ale po roku zmienił ją na filologię angielską. I właśnie wtedy, na ostatnim roku studiów odbył niepozorną rozmowę, która miała zaważyć na jego całym życiu: Podszedł do mnie kiedyś facet i powiedział: „jestem dyrektorem małego teatru i potrzebuję wysokiego aktora . Widziałem cie na kampusie i zastanawiałem się, czy nie spróbujesz”. Sam nie wiem dlaczego, ale się zgodziłem. Owym facetem okazał się Edwin Duerr, który finalnie pozwolił Peckowi zagrać w aż pięciu spektaklach w ciągu ostatniego roku nauki.

To było jedno z najważniejszych doświadczeń w moim życiu. Berkeley mnie obudziło do życia i uczyniło ze mnie człowieka.

Gregory Peck, rok 1943
Gregory Peck, rok 1943

Zdaje się, że młody Peck zaczął uświadamiać sobie, że nie może uciec od powołania. To było jasne: żaden z niego lekarz czy filolog. Musi zostać aktorem. Swoje kroki z gorącej Kalifornii – kolebki kina – pokierował na wschód do Nowego Jorku – kolebki teatru. Tam zmienił też imię Eldred na Gregory. Imię, jakie z dumą nosił jego ojciec. Imię, które za kilkadziesiąt lat dzięki Peckowi będzie nosił co trzeci Amerykański chłopiec. Pierwsze miesiące w Nowym Jorku były jednak jak kubeł zimnej wody. Znacznie mniej jadł, wynajmując kolejne obskurne pokoje. Wszystko po to, by w końcu usłyszeć radosną nowinę. 4 lipca w Dzień Niepodległości został oficjalnie przyjęty do prestiżowej szkoły aktorskiej – Neighborhood Playhouse School of the Theatre. Jesienią 1941 już regularnie występował na deskach teatrów, między innymi w przedstawieniu The Doctor’s Dilemma.

Miałem ogromne szczęście trafić na profesję, którą pokochałem i robiłem przez kolejne… mój Boże… 45 lat.

– wyznał w jednym z wywiadów.

Hollywoodzki debiut z solą, pieprzem i nominacją

Na scenie i wśród przyjaciół z teatru poczuł poczucie wspólnoty i miłości. Coś, czego brakowało mu, żyjąc w rozdzielonej rodzinie. Jednak los miał dla Gregory’ego Pecka dużo więcej niż sztuki na Broadwayu czy niezwykłe znajomości. Jeden z jego występów zobaczył bowiem łowca talentów. Już następnego dnia dostał telefon od filmowego producenta. Kilka miesięcy później siedział w samolocie do LA, czekając na moment, gdy w końcu postawi pierwsze kroki na planie filmowym. 

Gregory Peck z Tamarą Toumanovą na planie filmu "Dni chwały"
Gregory Peck z Tamarą Toumanovą na planie filmu „Dni chwały” (1944)

Zadebiutował w 1944 roku w Dniach chwały, gdzie wcielił się we Vladimira. Nigdy specjalnie nie chciał do tego momentu wracać. Ot debiut, inni miewali lepsze. Jedyną rzeczą, jaką z każdym szczegółem zapamiętał ze zdjęć był reżyser Jacques Tourneur, uparcie powtarzający: Mów normalnie, Greg. Uspokój swój głos, bo brzmisz jak aktor sceniczny. Zdaje się, że wyszło całkiem nieźle, bo krytyk filmowy James Agee napisał o Pecku, że miał niezwykłą aparycję i łatwość komunikowania szczerości. Cokolwiek to znaczyło. Było poprawnie, ale nie wybitnie.

Prawdziwie dumny był za to z kolejnej roli w Kluczach Królestwa, gdzie zagrał księdza. O tej roli mówił często, nawet po wielu latach:

Posól, popieprz i dodaj na to trochę sosu.

– opisywał swoją aktorską metodę. Polewanie swojej roli sosem przyniosło niezwykły efekt. Za tę kreację został po raz pierwszy (ale nie ostatni) nominowany do nagrody Akademii Filmowej w kategorii dla najlepszego aktora pierwszoplanowego.

Kadr z filmu Klucze Królestwa
Kadr z filmu „Klucze Królestwa” (1944)

Louis B. Mayer atakuje

Cały świat skierował się ku świeżemu nazwisku w branży. Kim u diabła jest ten utalentowany i jednocześnie skromny Gregory Peck? Co więcej, aktorów w Hollywood brakowało, bo większość z tych największych wspomagała amerykańską armię w II wojnie światowej. Gregory z powodu kontuzji w przeszłości nie mógł walczyć, więc w świecie kina jego akcje poszybowały w górę.

Producent i współzałożyciel MGM, potęga filmowego świata – Louis B. Mayer już od wielu miesięcy miał na niego oko. Zaprosił młodego prawie-debiutanta do swojego biura i wyłożył karty na stół. Siedem lat kontraktu, cztery filmy i rosnąca o 10 tysięcy dolarów gaża za każdy kolejny obraz. Przekonywał, że będzie świecił tak jasno, jak Clark Gable, Joan Crawford czy Greta Garbo. Gregory Peck… odmówił.

Nie chcę być gwiazdą filmową, moją ambicją jest wrócić do teatru.

– odpowiedział, nie zdając sobie chyba sprawy, kto przed nim stoi. Według późniejszych wspomnień Grega, B. Mayer natychmiast zrobił się cały czerwony, łzy napłynęły mu do oczu i spłynęły aż na podbródek. Potem zaczął krzyczeć, że robi właśnie ogromny błąd. Kiedy Greg opowiedział o tym swojemu agentowi, ten skwitował: On odstawia tę szopkę codziennie. Ostatecznie jednak Gregory wpadł pod olbrzymie skrzydła B. Mayera. Zupełnie jak Judy Garland, Shirley Temple, Lana Turner, Mickey Rooney, James Stewart, Grace Kelly i setki przeszłych i przyszłych gwiazd. Dzięki twardemu podejściu Gregory Peck stał się ponoć jednak pierwszym w historii aktorem, który zagwarantował sobie możliwość grania w bez konieczności wiązania się kontraktem. Ale to samo pisali już o wielu gwiazdach, zupełnie jakby każdy chciał sobie przywłaszczyć ten tytuł „buntownika”.

Gregory Peck – wzór cnót z romansem na koncie

Jeden tytuł Gregory Peck miał jednak zaklepany na zawsze. Porządny, poczciwy, rodzinny człowiek. Nie było chyba osoby – czy to z jego prywatnego życia czy to kolegi  z pracy – która mówiłaby o nim coś złego.

Gregory Peck, 1944
Gregory Peck w 1944 roku

Kiedy w pokoju lub na planie jest 100 osób, patrzysz na niego.

– powiedział kiedyś ktoś z planu.

Co zaskakujące, Gregory uosabiał sumienie Ameryki nawet w momentach swojej słabości. Gdy grał w filmie czarny charakter,  natychmiast był tłumaczony w prasie (muszę przypomnieć, że w latach 40 widzowie wciąż silnie utożsamiali aktorów z ich rolami). Po premierze westernu Pojedynek w słońcu, gdzie zagrał uosobienie zła, New York Times pisał: aktor wziął sobie urlop od przyzwoitości.

Jedną z najbardziej znaczących rys na jego życiorysie był romans z aktorką Ingrid Bergman, którą poznał na planie filmu Urzeczona Alfreda Hitchcocka z 1945 roku. Początkowo nawet nie chciał wystąpić, ale kiedy dowiedział się, że to Bergman – jedno z gorętszych nazwisk Hollywood – będzie mu partnerować, to może warto jednak zagrać. Miał teorię, że ludzie przyjdą zobaczyć je na ekranie, ale nie uciekną przed zobaczeniem jego.

Gregory Peck i Ingrid Bergman w czasie pracy nad filmem "Urzeczona"
Gregory Peck i Ingrid Bergman w czasie pracy nad filmem „Urzeczona”

Z Hitchcockiem pracowało mu się wyjątkowo ciężko. Reżyser nie lubił wydawać aktorom wskazówek, nie tłumaczył pobudek, kierujących bohaterami i lubił duble. Wiele dubli. Peck z kolei w Nowym Jorku nauczył się korzystać z metody Stanisławskiego, zakładającej całkowitą integrację z postacią. Frustracje na planie wyładował przelotnym romansem z koleżanką.

Ja byłem młody, ona była młoda. Przez wiele tygodni pracy nad filmem byliśmy niemal nierozłączni. Naprawdę ją kochałem i myślę, że na tym powinienem wtedy zakończyć.

– wyznał w 1987 roku. Jego ówczesna żona, charakteryzatorka Greta Kukkonen wybaczyła. Byli razem jeszcze 10 kolejnych mniej lub bardziej szczęśliwych lat i doczekali się trzech synów, o których Peck wprost uwielbiał opowiadać. Rozwiedli się w 1955 roku, kiedy to po prostu po jednej z kłótni Peck spakował walizki i wyprowadził się do wynajętego domku. Był wspaniałym ojcem – powtarzała Greta za każdym razem, gdy ktoś kiedykolwiek później pytał ją o Grega.

Gregory z pierwszą żoną Gretą oraz synami
Gregory z pierwszą żoną Gretą oraz synami

Walka społeczna

Do lat 50 miał na koncie dwie nominacje do Oscara, tytuł najwybitniejszego aktora roku magazynu „Look” (1947) i udział w audycji radiowej Hollywood Fights Back, sprzeciwiającej się dochodzeniu Komisji ds. Działalności Antyamerykańskiej w sprawie rzekomych sympatyków Partii Komunistycznej wśród ludzi filmu. Został nawet nazwany sympatykiem komunizmu, czemu oficjalnie zaprzeczył. Przez całe swoje życie będzie zwolennikiem Partii Demokratycznej i wielkim wojażem w bitwie o wolność każdego człowieka.

Jednym ze sposobów niejako pokazania swoich wartości była bez wątpienia rola dziennikarza, badającego sprawę antysemityzmu w filmie Dżentelmeńska umowa. Nigdy wcześniej żaden film nie skupił się na tym temacie – mimo że przecież całe Hollywood w latach 40 kierowane było przez magnatów pochodzenia żydowskiego. Nikt nie chciał się wychylać, więc zrobił to Greg.

Wszystkie kobiety Gregory’ego Pecka

Gregory Peck był wielkim przyjacielem właściwie wszystkich swoich koleżanek z planu. Budował głębokie relacje i przy każdej okazji wspominał, jak ogromnym szczęściarzem był, mając u bok tak wielkie talenty. Wiele ciepłych słów powiedział na przykład o Avie Gardner – ekranowej partnerce z trzech filmów.

Gregory Peck i Ava Gardner
Gregory Peck i Ava Gardner

Sophia Loren, z którą zagrał w filmie Arabeska, wyznała:

Żaden mężczyzna nie może uznawać się za przystojnego dopóki nie ma nosa Pecka.

Jedną z najczęściej wspominanych przez niego aktorek była jednak chyba Audrey Hepburn – poznana na planie komedii romantycznej Rzymskie wakacje. Ona była wówczas nowicjuszką, świeżutkim talentem o nieodkrytym potencjale, który Peck zdaje się, szybko zauważył. On był z kolei drugim wyborem reżysera po Carym Grancie (odrzucił rolę ze względu na swój wiek). Gregory Peck świetnie wspominał kręcenie Rzymskich wakacji. Słoneczna sceneria, piękne miasto oraz komediowy scenariusz pozwalały im improwizować. Jedną z takich spontanicznych scen była na przykład ta przy posągu Usta Prawdy w rzymskiej bazylice Santa Maria, kiedy to Gregory udaje, że kamienne Usta wciągnęły mu dłoń.

Gregory Peck Audrey Hepburn na planie "Rzymskich wakacji
Gregory Peck Audrey Hepburn na planie „Rzymskich wakacji”

Kiedy film trafił do montażowni, zapowiedziano, że w napisach początkowych tylko jego nazwisko pojawi się nad tytułem. Oznaczało to nic więcej, niż fakt, że to Gregory Peck uznawany jest przez twórców za największą gwiazdę produkcji. Greg ostro się sprzeciwił: Audrey Hepburn musi być wypisana tuż obok mnie. Ta dziewczyna dostanie Oscara i moje nazwisko górujące nad nią będzie tam wyglądać idiotycznie. W istocie tak się stało.

Podczas kręcenia Rzymskich wakacji poznał swoją drogą drugą i ostatnią żonę – francuską dziennikarkę Veronique Passani, z którą przeżyje kolejne pół wieku.

Gregory Peck? A może Atticus Finch?

Jednak to nie Rzymskie wakacje, nie Arabeska, nie Działa Navarony, Biały Kanion ani inne liczne westerny przyniosły mu miano prawdziwej, WIELKIEJ ikony kina Hollywood. Był to bowiem obraz Zabić drozda, dziś plasujący się na drugim miejscu najbardziej inspirujących filmów według AFI (zaraz po To wspaniałe życie). I jednocześnie, jak sam potem nie raz wyzna – jego ulubiona rola. Książkę niejakiej Harper Lee producenci wysłali mu już z propozycją roli. Opowieść o Atticusie Finchu, uczciwym prawniku, który w małej, konserwatywnej wiosce ryzykuje bezpieczeństwo i broni w sądzie czarnoskórego, przeczytał w jedną noc. Zobaczył tak wiele podobieństw między sobą, a bohaterem, że modlił się wręcz, by wszystko wypaliło. Udało się.

Gregory Peck jako Atticus Finch i filmowa Scout na planie Zabić drozda
Gregory i Mary Badham – filmowa córka z „Zabić drozda”

Już kilka miesięcy później wszyscy (łącznie z Lee) spotkali się na planie. Jak sam wspominał:

Kręciliśmy pierwszą scenę z dzieciakami. Przeszliśmy chodnikiem, rozmawiając, a reżyser po skończonej scenie powiedział, że wystarczy nam pierwsze ujęcie. Kątem oka zobaczyłem Harper Lee, której łza spływała po policzkach. Ucieszyłem się, że to była tak wzruszająca dla niej scena i podszedłem do niej, pytając, czy jest coś nie tak. A ona na to: Greggy, masz taki mały, gruby brzuszek, zupełnie jak mój tatuś.

Pierwszego Oscara (po pięciu nominacjach) wręczyła mu Sophia Loren. Pokonał Burta Lancastera, Jacka Lemmona, Marcello Mastroianniego i Petera O’Toole’a. New York Journal-American pisał:  Tylko prawdziwa gwiazda pewna swoich własnych zdolności, podejmie się występu w obrazie, który kradną dzieci. Taka gwiazda jak Gregory Peck, który w „Zabić drozda” prezentuje inteligentny pokaz warty nagrody.

Atticus Finch był dla niego szansą, by zagrać samego siebie.

– skomentowała tę rolę Harper Lee.

Sprzedawca historii

Po Zabić drozda Gregory Peck wystąpił jeszcze w kilkunastu filmach i programach telewizyjnych. Przewodniczył Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej i był współzałożycielem American Film Institute. Aktywnie wspierał też liczne charytatywne fundacje, za co uhonorowano go nawet Oscarem specjalnym – nagrodą im. Jeana Hersholta. To zawstydzające dla mnie być klasyfikowanym jako humanitarysta. Ja po prostu biorę udział w działaniach, w które wierzę – powiedział odbierając statuetkę.

Trudno zliczyć, ile nagród otrzymał w swoim życiu. Z rąk prezydenta odebrał Medal Honoru, czyli najwyższe odznaczenie cywilne w USA.  Z rąk Audrey Hepburn odebrał od American Film Institute nagrodę AFI Life Achievement Award. Przeciwstawiał się wojnie w Wietnamie. W latach 70 przeżył depresję spowodowaną samobójstwem najstarszego syna, Jonathana. Gregory Peck zmarł we śnie 12 czerwca 2003 roku. Do końca życia był wierny zarówno swojej żonie, jak i swoim ideałom.

Chcę być zapamiętany jako dobry mąż i ojciec. I jako dobry storyteller. Aktorzy to sprzedawcy historii. Chciałbym, żeby każdy, kto wychodzi z kina, mówił: „To był dobrze spędzony czas, dobra historia i on opowiedział ją dobrze”. Żeby po latach widzowie wciąż coś z moich filmów wyciągali, żeby cały czas odkrywali w nich coś wartościowego.

I tak się dzieje, Greg.


Po codzienną dawkę filmowych smaczków wpadaj na: