Życie to wszystko, co ci się przytrafia, gdy tworzysz sobie inne plany – mawiała w wywiadach. Kiedy niepomalowana, krótko ścięta tancerka przyjechała z Nowego Jorku do Hollywood, powiało świeżością. I całe swoje późniejsze życie pragnęła, by ta świeżość z nią pozostała. Oto krótka biografia jednej z najsilniejszych kobiet Hollywood – Shirley MacLaine.
Chłopczyca z Południa podbija Nowy Jork
Jeśli jednym słowem miałabym określić życie Shirley MacLaine, byłaby to niezależność. Urodziła się w klasie średniej jako starsze dziecko niespełnionego wiolonczelisty i kanadyjskiej poetki. Oboje poświęcili kariery by wychować dwójkę dzieci – Shirley Beaty i jej młodszego brata Warrena. I obojga to poświęcenie trochę bolało. Wiele rzeczy, które Shirley robiła w swoim późniejszym życiu, robiła dla rodziców. Między innymi aktorstwo. Ale o tym za chwilę. Zawsze najwyższa, najchudsza, zawsze trzymała się z chłopcami. Ogrywała wszystkich w softball, wspinała się po drzewach i była jednym z kumpli.

Żeby zrobić coś z nadmiarem tej energii, rodzice zapisali ją do szkoły baletowej. Jednak tam wzrost przeszkadzał dziewczynie jeszcze bardziej – na pointach była wyższa od większości partnerów. Nadrabiała więc osobowością. Była jedna z tych osób, które rozświetlają pokój, gdziekolwiek nie wchodziły. Wszyscy ją zauważali. Nie tylko ze względu na to, że o głowę przewyższała wszystkie koleżanki (i kolegów).
Tańczyła po kilka godzin dziennie, spędzając większą część swojej młodości na ciężkich treningach. W końcu ktoś zasugerował jej, by spróbowała sił w teatrze muzycznym. Nie miała co prawda żadnego aktorskiego doświadczenia, ale zakochani w kinie rodzice dali jej i jej bratu należytą edukację filmową. Jak prawdziwa niezależna, wcale nie zbuntowana nastolatka przeciwstawiła się ojcu (który miał co do niej trochę bardziej praktyczne plany) i wyjechała do Nowego Jorku robić karierę na Broadwayu.
Gwiazda na maśle orzechowym i lemoniadzie
Marzenia osiemnastoletniej Shirley szybko jednak zderzyły się z rzeczywistością. Mieszkając na nowojorskim Manhattanie, ledwo wystarczało jej na jedzenie – żywiła się więc kanapkami z masłem orzechowym i darmową lemoniadą z teatru. Próbowała dostać się do chórku w musicalu Me and Juliet. Nie przyjęli jej. Spróbowała drugi raz. Znowu ją odrzucili. Udało się dopiero za czwartym razem.

Małe rólki jej jednak nie zadawalały, Shirley chciała zobaczyć swoje nazwisko (zmienione już na MacLaine – nazwisko panieńskie matki) na plakacie. Jej chłopak Steve Parker, który był producentem teatralnym, przekonał ją, by wzięła udział w castingu do The Pajama Game. Dostała rolę dublerki głównej gwiazdy – Carol Haney. Szybko dostrzegła jednak jeden problem. Carol nigdy nie chorowała, nigdy nic sobie nie złamała i nigdy nie utknęła w wielkomiejskim korku. I kiedy załamana Shirley MacLaine przygotowała już mowę pożegnalną, stał się cud. Carol skręciła kostkę.
Jedyne, czego się bałam, było to, że upuszczę kapelusz podczas tańca. No i upuściłam.

Ledwo pamiętała swoje kwestie i kroki. Partner sceniczny zaśpiewał jedną z jej piosenek, bo Shirley nawet nie nauczyła się tekstu. Ale kiedy kłaniała się widowni przekonana o swojej porażce, dostała owacje na stojąco. W tamtym momencie poczułam nieprzygotowana i samotna – przyznała po latach. Ale nie było czasu na bycie nieprzygotowanym. Hollywood patrzyło. Na widowni siedział producent Paramount. Kiedy większość kalifornijskich aktorek tonęła w grubych warstwa makijażu, a w ich nalakierowane włosy można było postukać niczym w hełm, Shirley MacLaine okazała się powiewem świeżej bryzy znad Atlantyku. Przyjemnym, chłodnym wiatrem o ponadprzeciętnie silnej osobowości. Od razu podpisała siedmioletni kontrakt na filmy w Technicolorze. Pierwszym castingiem, na jaki przyszło je pójść, rządził mistrz kina grozy – nie kto inny, jak Alfred Hitchcock.
Zapytał, czy ma na koncie jakąś prace dla telewizji. Powiedziała nie.
Zapytał, czy pracowała w teatrze jako aktorka dramatyczna. Powiedziała nie.
Zapytał, czy robiła jakieś filmy. Powiedziała nie.
Świetnie, masz tę pracę.

Kłopot z Harrym, czyli małżeńskie problemy
Już w czasie zdjęć do filmu Kłopot z Harrym zachowywała się inaczej niż reszta aktorek. Przerwy obiadowe spędzała z ekipą techniczną, którzy stali się jej przyjaciółmi. W końcu ktoś zwrócił jej uwagę, że powinna siadać z częścią kreatywną. I tak jadłam z nimi. Robiłam co chciałam, nie wiem sama dlaczego. Później stała się obiadową partnerką Hitchcocka, bo połączyła ich wspólna miłość do jedzenia.
I chociaż film Hitchcocka okazał się finansową klapą, kolejne obrazy zaczęły sprawiać, że już nie tylko Hitch i ludzie z Paramountu zakochali się w jej niezwykłej aparycji. Pokochała ją cała Ameryka. Na planie Artyści i modele Poznała swojego największego idola – Deana Marina, z którym zaprzyjaźniła się przez długie lata. Steve, już jako mąż poczuł się zazdrosny o jej karierę. Nazywano go Mr. MacLaine. Odrobinę za duże ego wygnało go do Japonii, w której został na długie lata. W międzyczasie Shirley urodziła córkę i pomimo że miała męża, musiała wychowywać ją jako samotna matka. Jak sama wyznała, ich małżeństwo opierało się na wolności.

Niczego Shirley MacLaine nie ceniła tak bardzo, jak własnej niezależności. W telewizyjnych programach zachwalała swój niezwykły związek i próbowała przekonać świat, że idea życia na odległość może się sprawdzić. Za jej plecami wszyscy zastanawiali się, dlaczego nie wezmą rozwodu. Dopiero w 2011 podczas promocji jednej ze swoich książek wyznała, że od początku żyli w otwartym związku, a obustronne romanse odbywały się przez czały czas trwania małżeństwa aż do ich ostatecznego rozstania w 1982 roku.
Shirley MacLaine pod męskim ramieniem Rat Pack
Pomimo problemów w życiu osobistym kariera Shirley MacLaine rozwijała się błyskawicznie. Role drugoplanowe w komediach nie były jednak wystarczającym powodem, by z własnej woli skazywać się na samotne życie. Shirley chciała, by jej nazwisko błyszczało wytłuszczone na plakatach. Wtedy poznała resztę ekipy z Rat Pack.

W filmie Długi tydzień w Parkman miała okazję wystąpić już nie tylko obok Deana Martina, ale także Franka Sinatry. Kiedy na ekranach, w magazynach i czerwonych dywanach królował hollywood glamour, blond fale i idealne uśmiechy, Shirley MacLaine cały czas płynęła pod prąd. Tony sztucznej, tandetnej biżuterii, krótka ruda fryzura i brak gwiazdorskiej maniery – MacLaine nikogo nie udawała. Sinatra polubił ją tak bardzo, że uparł się, by zmienić zakończenie filmu. Dajcie dzieciakowi zginąć, może dostanie nominację – miał powiedzieć. I dokładnie tak się stało.
Jak później wyznała, męskie grono traktowało ją bardziej, jak maskotkę, niż kobietę. Sama nie czuła się przy nich jak kobieta. Żaden z nich jej nie pociągał. Zamiast tego otoczyli Shirley silnym ramieniem, broniąc przed hollywoodzkimi rekinami, którzy tworzyli długie listy aktorek, z którymi się przespali. Rat Pack pilnowało, by 22-letnia Shirley MacLaine trzymała się z dala od robienia głupstw (no chyba że w grę miało wchodzić picie do rana w kasynach Las Vegas. Nie, to nie było głupie.). Bycie grzeczną opłaciło się. Dostała propozycję roli, którą do dzisiaj znamy wszyscy.
Nie myślałam w kategoriach, czy to będzie dobre dla mojej kariery. Najważniejsze było, żeby lubić ludzi, z którymi pracuję. Jak ich nie lubiłam, po prostu rezygnowałam.
Szczyt kariery i wyjazd z Hollywood
Jak dla mnie to Shirley MacLaine stworzyła Garsonierę. Bez niej film nie byłby dziś jednym z najpopularniejszych obrazów lat 60. Z potężnym doświadczeniem komediowym i naturalnym luzem przed kamerą nie miała sobie równych. Razem z partnerem z planu Jackiem Lemmonem byli jak brat i siostra. Tymczasem jej prawdziwy brat Warren poszedł w ślady starszej siostry i sam zaczął rozkręcać swoją aktorską karierę. Nikt jeszcze nie przypuszczał, że sam niedługo stanie się jednym z bardziej cenionych aktorów i reżyserów w branży.

U szczytu kariery ponownie przyszedł jednak kryzys osobisty. W trosce o bezpieczeństwo córki wysłała ją do Japonii (podobno mafia, w którą wplątał się Frank Sinatra, planowała porwać Sachi). Samotna, bez rodziny, w pustym domu wdawała się w liczne romanse z kolegami z planu. Chwilowe spełnienie znalazła między innymi w ramionach Roberta Mitchuma. Po latach nazwała go jednym z najbardziej fascynujących zagadek, jakie przyszło jej rozwikłać. Wytwórnia za mało jej płaciła, więc pozwała rękę, która ją karmiła. Wygrała. To był czas, by przejąć ster i zdobyć to, co tak kochała – niezależność. Zaczęła zgarniać pół miliona dolarów za film. To nie były już tylko komedie. Odkryła swój talent dramatyczny.
Jeśli grasz postać prawdziwie, wszystko jest prawdą. Komedia będzie śmieszniejsza, a dramat będzie smutniejszy
– mówiła. I właśnie wtedy, stojąc na szczycie, patrząc na swoje zdjęcia na pierwszych stronach plotkarskich magazynów, przestała rozumieć, kim jest.
Podróż w głąb siebie
Spakowała walizki, chwilowo pożegnała hollywoodzki blichtr i wyjechała na wschód. Szukała sensu życia, wiary i samej siebie. Odwiedzała Kalkutę, Japonię, Indonezję, poznawała kulturę Masajów. Publicznie angażowała się kampanię Roberta Kennedy’ego i wraz Jane Fondą i Warrenem dołączyli do protestów przeciwko działaniom rządu w Wietnamie. Zaczęła fascynować się mistycyzmem i przekonywać wszystkich wokół, że UFO to nie fikcja.

Był koniec lat 60 – czas, kiedy coraz więcej mieli do powiedzenia aktorzy młodego pokolenia. Świat zakochiwał się w Dustinie Hoffmanie i Mii Farrow. Krótka fryzura i chłopięcość Shirley nikogo już nie szokowały. Po 24 filmach i 3 nominacjach do Oscara zdała sobie sprawę, że straciła miłość publiki. Jej brat wyreżyserował właśnie kontrowersyjną historię Bonnie i Clyde, co było punktem zapalnym do zmiany całego kina i ostatecznym zakończeniem filmowej cezury. Warren Beatty był hot, Shirley MacLaine – not. Hollywood traktowało trzydziestokilkuletnie aktorki jak stare kobiety.
Dojrzałe kobiety też chcą grać!
Co więc postanowiła zrobić uparta MacLaine? Wyjechać do męża, z którym nic jej nie łączyło? Poświęcić się rodzinie? Założyć farmę i hodować konie na ranczu w Beverly Hills? Nic z tych rzeczy. Przyszedł czas wyciągnąć ręce po swoje i wrócić do gry. Wtedy napisała swoją pierwszą książkę, która szybko stała się bestsellerem. Okazało się, że fani cały czas ją kochają, tyle że nie już nie tańczącą i śpiewającą dziewczynkę, a jako dojrzałą kobietę. Zaczęła grać poważniejsze role w niskobudżetowych filmach, a nawet bardziej mroczne charaktery (jak np. w Pustce). Jednym z ważniejszych obrazów był Punkt zwrotny, w którym musiała zagrać postać różniącą się od niej samej w każdym calu.
W końcu przyszło jej pogodzić się z odejściem starego Hollywood i nadejściem ról starszych kobiet. Taka zmiana kierunku jej kariery przyniosła kolejne genialne role, między innymi w filmach Stalowe Magnolie oraz Czułe słówka z Jackiem Nicholsonem. Za tę ostatnią kreację otrzymała pierwszego i jedynego w swojej karierze Oscara. Jak sama przyznała: Bardziej martwiłam się tym, że nie dostanę dobrych ról, niż jak wyglądam albo co widzowie o mnie pomyślą.

Shirley MacLaine i UFO
Siłę swojego charakteru postanowiła spożytkować jeszcze inaczej. Znów zaangażowała się w politykę, publicznie popierając ruchy pro choice. Wraz z delegacją ze Stanów wyjechała do Chin. Odwiedzały szkoły i placówki medyczne, rozmawiając z tamtejszymi kobietami. Powstał wtedy dokument The Other Half of the Sky: A China Memoir, który otrzymał nominację do Oscara za najlepszy dokument. Stale poszukiwała sensu, coraz bardziej zgłębiając się w świat metafizyczny. Duchowość okazała się tak ważną częścią jej życia, że kilkanaście jej kolejnych książek skupia się tylko wokół tego tematu. Otwarcie mówi o praktykowaniu Medytacji Transcendentalnej i zainteresowaniu duchowością New Age, a ta tematyka przewija się w wielu jej filmach. To nie ma nic wspólnego z religią, ale to taka duchowa wiedza, która spoczywa gdzieś na dnie twojej tożsamości. Mówi, że rzadko robiła dwa razy to samo.

Śmieje się, że jej lewicowe poglądy i otwarcie na świat (i to co poza nim) uczyniły z jej córki silną konserwatystkę. Sachi twierdzi jednak, że przyczyną było dorastanie w kulturze japońskiej, która zmusiła ją do życia w pokorze i ukrywaniu emocji. W 2014 napisała dosyć gorzką w przekazie książkę Szczęściara. Moje życie z Shirley MacLaine, a raczej bez niej. Opisuje w niej samotność w obcym świecie, próby dorównania matce oraz obsesję Shirley na punkcie UFO i zjawisk paranormalnych.
Co na to Shirley? Uważa książkę za literaca fikcję. Bierze życie garściami, jak gdyby nie miało żadnych granic i restrykcji. I chociaż Shirley MacLaine ma już ponad osiemdziesiąt lat, ciągle możemy ją oglądać na ekranie. Kiedy Oprah Winfrey w swoim programie spytała ją o krytykę, jaka jest wobec niej kierowana przyznała:
uwielbiam żarty na mój temat, bo szczerze – czy życie samo w sobie nie jest żartem?
Po codzienną dawkę filmowych smaczków wpadaj na: